W ostatnią niedzielę zapodaliśmy w Góry Sowie do Bielawy
Na wstępie, zaraz po tym, jak rozłożyliśmy narty zostałem zaatakowany przez psa, który przybiegł ciągnąc za sobą pana na bieżkach:

Od niego dowiedzieliśmy się, że leśnicy odśnieżyli sobie większość leśnych duktów, że śniegu na nich na milimetr, i są równe jak stół...
Czemu leśnicy nie pracują we WRO?
Tak więc wybrałem trasę w kierunku takim, gdzie na pewno nie wjechali swoją maszyną, więc:
Leśny Dworek - Wignancicka Polanka - Bielawska Polanka, dalej w stronę przełęczy Jugowskiej, lecz przed nią zjazd czarnym rowerowym przez 3 Buki do miejsca startu.
więc traska - nienerwowa i nieodkrywcza - w sam raz na rozruszanie przed feriami.
Pogoda była klasycznie wyżowa, więc zimno jak cholera, ale jakie widoki...
W swoich przewidywaniach miałem rację, odśnieżony do gołej gleby odcinej skończył się po jakiś 800m;
w drodze na Wignancicką Polankę - dziewiczy śnieg i tropy jakiś zwierząt:

W lesie leżał śnieg, słońce świeciło, generalnie było git:

Torowanie w dziewiczym śniegu to nie je bajka, na dodatek można to sobie utrudnić zasuwając wąwozem


Stopniowo nabieramy wysokości im wyżej, tym bardziej niebiesko (to nie kwestia balansu bieli, to tak naprawdę było

)

Tuż przed Wignancicką Polanką idzie się obok takich płotków, które mnie zazwyczaj denerwują, ale teraz stanowiły wdzięczny fotograficzny temat:

Trasa pomiędzy Wignancicką a Bielawską Polanką, nie była przejeżdżona, ale wynagradzała nam takimi oto landszafcikami

i w pionie:

Bardzo lubię Bielawską Polanke, sam nie wiem dlaczego, stamtąd nie ma jakiś super widoków, takie sobie polanisko, ale bardzo lubię tam się zatrzymywać...

Dzięki spotkanej grupie narciarzy od tej pory mieliśmy przetarty ślad na przełęcz Jugowską:

Na koniec jeszcze foteczka ze zjazdu do 3 Buków, trasa pomimo, że była przejeżdżona, to była jakaś tępa, nie dało sie rozpędzić...

Później zapodałem sobie zjazd lasem pod hasłem agresywne tele, którym wynikiem była spektakularna gleba na ryj, fotki nie ma

I jeszcze na sam koniec

foteczka pokazująca ostatni parusetmetrowy odcinek drogi przed Leśnym Dworkiem - zazwyczaj spokojnie można było zjechać do samej pętli - a tutaj nagle - od punkto składowania drzewa śnieg odgarnięty prawie do ziemi, równo, płasko, miejscami (ku uciesze spacerowiczów, których kilku tam było) nawet posypane jakimś żwirkiem.
Generalnie - droga lepiej utrzymana niż większość ulic we Wrocławiu


Generalnie spacerek baaardzo udany, w trakcie spotkaliśmy nie więcej niż 10 osób, z czego sporo na nartach, jak widać mróz (-17) skutecznie odstraszył.
Jeżeli chodzi o ubiór, to:
miałem na sobie (pod nieśmiertelnym wdziankiem pertexowym Humi)
1) kombinezon biegowy z Kaczuchy
2) na górze łącznie 300 polaru (bluza Kaczuchy + 200 Fjorda Nonsensa),
3) na postojach zakładałem puch Hima, ale spokojnie można było się bez tego (postojów) obejść
miejscami było mi za ciepło, jakbym zapodawał sam (szybciej), to zamieniłbym 200FN ma docieplającą polarowa kamizelkę (z Decathlonu, a jakże)