W obecnym czasie "wygrane" są te jednostki, które nie boją się dźwigać dobytku na plecach. Niedawno bawiłem w Beskidzie Niskim i słów parę chciałbym zapodać ze Zdyni. Otóż Ośrodek u pani Zosi był zamknięty z powodów wiadomych, dodatkowo dostałem trzy namiary z których wyszedł guzik. Pani Zosia stawia poważny hotel w Zdyni, jak będziecie, zwróćcie uwagę na piętrowy biały budynek. Idąc w stronę Koniecznej po lewej stronie. Oczywiście wszystko zamknięte. Dobroć ludzka jednak to potęga i spotkany dobrodziej zaoferował stodołę z noclegiem na belach słomy. Jak mogłem odmówić? Zająłem pokój z widokiem na Popowe Wierchy. Dodatkowym plusem dodatnim było to, że kupiłem u gospodarza flakon mleka prosto od krowy. Ostatnio chlałem ten napój ok. 15 lat temu w Bieszczadach.

Prawdziwe mleko to samo zdrowie! Jakże miło było się uwalić w Smerekowcu na "duże 10":

I trącić w ramach przekąski 2-dniową bułkę, plastry żółtego sera i zapić to mleczkiem, mmmmmm...

A widok na Busov robi wrażenie, niezmiennie:
