No i przez te dyskusje uciekł dzien pierwszy. Determinujący przyszłe zdarzenia.
Z Pamiętnika znalezionego w koszu.
Dzień pierwszy szlaku.
"Podróże nieodkryte. Dziennik ekspedycji Bronisława Grąbczewskiego 1889-1890 jako świadectwo historii i element dziedzictwa kulturowego."
Wawrzyniec Popiel-Machnicki, Adam Pleskaczyński, Konstancja Pleskaczyńska
..."Kara-Szura kieruje się na zachód wzdłuż podnóża łańcucha górskiego Piotra Wielkiego, zabiera ze sobą wszystkie rzeki spływające z tego potężnego łańcucha i, przedzierając się przez ten łańcuch, pod nazwą Obi-Ragnou wpada do Obi-Chingau.
Dolina miarę przesuwania się na zachod stopniowo się zwęża i w pobliżu połączenia się z rzeką Bajzyrak przepływa już przez wąską szczelinę z łagodnymi pochyłościami. Dno doliny prawie na całej swojej rozciągłości jest błotniste.


Góry rozpościerające się na północ od rzeki na odcinku pierwszych 20–25 wiorst od jej źródeł są łagodne i stanowią dobre pastwiska. Pierwsze zimowiska nad KaraSzurą napotkać można poniżej połączenia z rzeką Baj-Zyrak na uroczysku Kulika, gdzie dolina rzeki znacznie się rozszerza.


Uroczysko Kulika otrzymało swoją nazwę od nazwiska Kirgiza Kuli-aka, który był założycielem tutejszych zimowisk...."
Z dzisiejszej perspektywy inaczej oceniam zdarzenia, które miały miejsce przez 6 dni wędrówki.
Jednym ze wspomnianych warunków bezpiecznego przejścia szlaku było przygotowanie fizyczne.
Praktyka pokazała po raz kolejny, co robi jakość (nie tylko w górach).
Nie wystarczy zainwestować w narzędzia grube tysiące złotych, kiedy nie potrafi się ich wykorzystać. W banalnie prostym terenie 11km pokonaliśmy w.. 7,5h.
Znałem profil trasy, wiedziałem, czego się możemy spodziewać dalej i da się to podsumować jednym słowem: DRAMAT.
Sprawcą owego był starszy z kuzynów. Na bardzo krótkim odcinku pierwszego dnia nabawił się pęcherzy, które wprowadziły spory dyskomfort w poruszaniu się jemu i całej grupie. Jak to możliwe...?
Ano podstawową zasadą przy zakupie nowych butów, do tego z twardą podeszwą jest ich rozchodzenie. Ta banalna prawda zweryfikowała już nie jedną stopę.
Buty do trekkingu górskiego w ogóle trzeba umieć kupować. Wykładu nie będzie.
W trakcie przygotowań do wyrypy wszystkie aspekty procesu były akcentowane.
Trzeba jednak:
1. Umieć słuchać.
2. Chcieć słuchać.
No, ale ch... mamy pasztet, jaki mamy... Dostosowujemy się do najsłabszego ogniwa. Nie robimy afery. Jest jak jest i niczego to nie zmieni. Tłumimy w zarodku złe emocje, co zrobić...
Tu na plan pierwszy wysuwa się drugi z kuzynów - Bartek. Kiedy my nadajemy tempo, towarzyszy starszemu kuzynowi i go wspiera. W kluczowych punktach doliny czekamy na tę rodzinna parę. Tempo nie jest już nawet spacerowe...

Człowiek z krzesłem, siatką z biedry a w niej 2kg grapefruitów i ręczna wyciskarka do owoców.

Fazik musi mieć pewność, że skręcimy w prawo:)
Nie matwcie się... Fazik nie będzie się nudził. W czasie między odwiedzi Sędziego pokoju w Dzirgatal:D




Docieramy pierwsi do uroczyska Kulika. Zanim nadejdzie Bartek zdążę się wykąpać w strumieniu. Długo nie widać Aleksandra.
Cichy zdejmuje buty i sucho stwierdza...
- Nie polubimy się...
I on nabawił się pęcherzy ale dla niego, to codzienność. Nie jeden raz trudny, górski bieg kończył w czerwonych skarpetkach, które akurat wyjściowo czerwone nie były.
Śmieję się, że teraz będę miał większe szanse nie zgubić się za nim:). Jakże skrajne podejście do tego samego problemu... Będzie bolało i... tyle.
Karpiu prezentuje się znakomicie. Wygląda, jakby wrócił ze spektaklu w kinie, który go trochę wynudził.
Mnie coś kaptury się odzywają zakwasem... Trza będzie wyregulować porządnie pasy plecaka. Poza tym nie czuję się specjalnie zmęczony. Zapewne we trojkę doszlibyśmy do uroczyska w trzy godzinki i poszli dalej.

Stopy Aleksandra dają szansę sprawdzić, która szkoła obchodzenia się z pęcherzami robi lepiej. Plastry żelowe czy przebicie i zostawienie w spokoju. Problem w tym, że nie będzie dwu/trzydniowego odpoczynku w namiocie, tylko jutro maszerujemy dalej. Trza będzie pocierpieć...
Plan na jutro:
1. Przekroczenie Karaszury, której przebieg tutaj nie budzi zaufania. Jak nie będzie mostku, to będzie problem i to duży.
2. Zaraz za rzeką konkretne, 400m (w pionie) podejście na płaskowyż Daszty Tupczak (Równina koni). Potem Zurazamin (Piekielna rzeka) i kolejny biwak.
Wszystko zależy od zdolności Aleksandra do znoszenia bólu i jego charakteru. Twardzieli poznaje się w górach.
Tymczasem namioty rozbite, słońce zaszło a na czarnym niebie spektakularnie pojawił się księżyc. Bierzemy to za dobrą monetę.

Zespół w komplecie.
