Jeśli chcesz się dowiedzieć gdzie zapukać o nocleg, gdzie i za ile kupić gaz, gdzie są najlepsze (nie tylko chińskie) pamiątki i czy warto wyrabiać „obowiązkowy” meldunek to zapraszam do żmudnej lektury
Suche dane: Termin 1-15.06.2016
Cel- Moskwa & Irkuck & Bajkał & Tunkijskie Golce
Trasa: Kraków- Budapeszt (lux expres)-Moskwa-Irkuck (Aeroflot)- Archan- Nilowa Pustyn-treking Tunkijskie Golce –prz. Szumak- Nilowa Pustyn – Sludzianka-Port Bajkał (pociąg)– Listwianka (prom)-Irkuck-wyspa Olchon m.Jałga- treking do Chuzir- Charancy - Chalagaj –Piaszczynnaja- Chuzir-Irkuck-Moskwa-Budapeszt- Kraków
Grupa 10 pax

Jeszcze nie zdążyłam wyjechać w moja podróż nad Bajkal z Krakowa, a zaczeły sie przygody. Smacznie śpię a tu dzwoni Anneta i mowi ze spozniła sie na autobus z Warszawy do Budapesztu, rzecz jasna musi złapac ten autobus tylko jak? o godz 24 nie ma pociagow ani innych autobusow. ma 4h 15 min aby dojechac z Wawy do Krk. Jedynym rozwiazaniem pozostaje samochód... i tak tez osiaga Krk o 3:30 parkując centralnie przy dworcu.
Jedziemy lux expres i nie sklamie mowiac ze naprawde jest LUX. Dostaje od kierowcy sluchawki (kazdy przed soba ma tableta) i wode. Do dyspozycji jest maszyna z wrzatkiem, kawa, herbata, kakao etc., Tak tez ogladajac film, pijac kawke i kombinując jak tu zakupic bilet parkingowy zdalnie na 2 tygodnie dojezdzamy ok. 11 do Budapesztu. Przygotowany mamy plan zwiedzania wiec nie nudzimy sie przed lotem o 20:30.
W Moskwie jesteśmy ok 24.00 i znajdujemy miejsce do spania pod schodami na płytkach. Przynajmniej sklepikarze byli tak mili że pożyczyli kartony;) Rano jedziemy do centrum Moskwy (zaraz sprzed terminalu 100m po prawej stronie od wyjscia, są busy z tabliczką „metro” i potem już metrem na stacje „teatralnaja”). Całość zajmuje ok godziny. Koszt marszrutki 350 rub, metro 30-50 rub. (mozna wykupic karte za 50 rubli i tam doladowywac wejscia, co wychodzi taniej, a karte sie zwraca i odzyskuje depozyt). Warto wyskoczyć na miasto nawet jeśli mamy tylko trochę czasu. Obowiązkowo lądujemy na Placu Czerwonym, zwiedzamy cerkiew Wasilija Blazennego, co niektórzy czekają w ogromnej kolejce do Mauzoleum Lenina, Kreml niestety zamkniety więc udajemy się na spacerową ulicę Twerska.

Wylot do Irkucka mamy o 21:15 a tam lądujemy o 7:45 (niezłe są te przesunięcia czasu).
Do centrum miasta dojeżdżamy autobusem nr.90 (po wyjściu z prawej str. od terminala).
Wysiadamy na ul. Marksa w celu zakupienia gazu( na nr 30 jest sklep sportowy gdzie kupujemy gaz- maly 210 rub, 430 duzy, są też moskitiery i śmieszne małe karimatki pod tyłek:). Gaz nad Bajkalem jest tez w Sludiance ale kosztuje więcej. Z ul. Marksa przechodzimy ok.5 min na przystanek i jedziemy nr 16 na „żelieznadarożnyj wokzał” czyli po naszemu dworzec PKP.
Chcemy jechac do Archan. Okazuje sie ze elektriczki nie ma wiec bierzemy marszrutke (po lewej stronie wokzala). Kosztuje 400+50 rub za plecak (targujemy ze 100 rub co jest niestety normą w Rosji płacić tyle dodatkowo za bagaż). W Arszanie jesteśmy po ok 3,5 h. Zaskoczeni i zaatakowani przez kobity chcące nam wcisnąć kwaterę, nawet z busa wyjsc nie możemy bo weszły do środka i się przekrzykują. Scena niczym z Zakopanego. Decydujemy sie na najmniej krzyczaca Swietlane (ul. Gagarina 4). Umowilismy sie na 350 rubli, mielismy 2 domki do dyspozycji, wychodek, dusza i banie, ktora juz po zaplaceniu za nocleg okazala sie dodatkowo platna... poczulusmy sie oszukani zwlaszcza ze jeszcze musielismy walczyc o darmowy prysznic. Poza tymi niedomówieniami gdzie chciano nas Europejczyków zamożnych wycyckać, kobita okazala sie okej i chciala pomoc w zalatwieniu rejestracji-meldunku.

Jeszcze wieczorem wybraliśmy się na zwiady, miejscówka bardzo przyjemna, klimatyczna, jednakże po posiedzeniu przy flaszce i przeglądnięciu przewodnika obraliśmy plan na zmianę doliny i wyjazd w Nilowa Pustyn i treking do źródeł Szumak. Po zaciągnięciu języka okazuje się ze jedyny autobus do Nilowa Pustyn jest o 12.00 wiec musieliśmy zrobić bardzka poranna wycieczka na lecznicze wody (z tego głównie słynie Arszan) i wodospad. Wychodząc o 7 rano juz o 11.00 byliśmy spowrotem.
Wazna uwaga - idziemy wzdłuż kramów z pamiątkami, dochodzimy do kranów z ciepła zdrowotna woda i NIE należny przechodzić przez most z lewej strony. Zostajemy na ścieżce tak aby rzeka byla po lewej ręce. Inaczej skończy sie to szukaniem miejsca do przeskoczenia lub jakiegoś drzewa do przejścia na strugą stronę rzeki która im wyżej tym bardziej rwąca...
Niewielka przygoda zaliczona i docieramy do wspomnianego wodospadu. Oczywiście sesje zdjęciowe- (nie, wodospad nie urywa dupy, wiem). Za nim jest 2 mozliwosci, sciezka mocno do gory (rzeka po lewej rece) z fajnym widokiem na Arszan lub tez ścieżka przez mostek po drogiej stronie rzeki gdzie dojdziemy do niewielkiego kanionu. Ładnie, tylko dwa kleszcze złapałam po drodze

W Arszan jemy czeburaka, kupujemy mapę na treking do Szumackich źródeł (250rub- mogę odsprzedać

i czekamy na autobus. Oczywiście zaczepia nas miejscowy mówiąc ze nie wiadomo kiedy i czy w ogóle będzie autobus. Proponuje nam przejazd za 300 rub/ os. Bus kosztuje 200 i pewnie 100 za bagaż wiec sie decydujemy na priw transport. Kierowca zatrzymuje sie w każdym ciekawym miejscu.
Mijamy wieś Nilowa Pustyn, zatrzymujemy sie koło świątyni buddy i za ok 1 km skręcamy w prawo, jeszcze ok 2 km jesteśmy podwiezieni "płochą" drogą do jedynych tu zabudowań i wysiadamy. Przed nami ok 4.30 h marszu na nocleg między dwoma jeziorkami. Trasa głownie wiedzie przez las, nie ma duzo przewyższeń. Spotykamy 1 grupę facetów rozbijających obóz w lesie. Przywiozły ich 2 terenowe wozy, co nas zdziwiło że tak daleko można dojechać. Po drodze nie ma źródeł do nabrania wody, ale jest rzeka i z niej tez czerpiemy wodę do picia. Koło jeziorek które służą nam za kąpieliska jest wiata, kiedyś były kosze na śmieci, do rzeki jest pewnie z pół km w dół. Miejsce całkiem urokliwe, na biwak idealne. Wieczorem palimy ognisko, ale z biesiadowania wygania nas deszcz.

5.06.2016
Miała być wczesna pobudka ale zaspalismy i wyruszamy dopiero ok. 10 (ścieżka prowadzi na prawo od głównego jeziora). Teren staje sie bagnisty i można się pogubić ale wystarczy isc największym błotem aby sie nie zatracić w labiryncie. Czasem sa drewniane mosteczki. Idziemy lekko pod gore, aby za kilometr schodzić w dół aż do biwakowej polany k.rzeki. Wzdłuż niej poruszamy sie cały czas, bliżej lub dalej podziwiając śnieg i kry lodu.

Wychodzimy z lasu ok 13 i idziemy formą połoniny, wg mapy mamy do pokonania 3 przeprawy rzeczne. Na 1 przeprawie przez górski potok jest luz- duzo śniegu, wiec łatwo przechodzimy górą po grubej skorupie. Druga przeprawę omyłkowo mijamy i po pól godziny sprawdzamy mapę z terenem. Musimy przejść na 2 stronę ale rzeka jest niebezpieczna. Częściowo pokryta śniegiem/lodem ale z dużymi "dziurami". Wracamy wiec szukając przejścia az dostrzegamy sokolim okiem niebieski szlak po drugiej stronie wody. Decydujemy sie na zdjęcie butów i przejście w lodowatej wodzie. Sięga trochę powyżej kolan więc tragedii nie ma, nikt się nie przewrócił. Jest ok 16.00- 40 min później jesteśmy przy 3 kolejnej przeprawie i szukamy najwęższego miejsca do skakania. Zrobiło się już późno wiec naradzamy się co robimy, mieliśmy dziś w planach przejść przełęcz, ale sami nie wiemy jak do niej daleko i ile będzie na niej śniegu, co może przedłużyć wędrówkę. Mija nas para, która też jest tu pierwszy raz i nie pomaga nam w podjęciu decyzji. Spoglądamy na zegarek, na słońce, na ścieżkę która zanika i nie do końca wiadomo jak prowadzi i przełęcz na dziś odpuszczamy. Rozbijamy namioty.

Wstajemy o 6:00 składamy namioty i bez śniadania idziemy na przełęcz. Szlaku nie widać wiec kierujemy sie instynktem zdobywcy
Dochodząc do małego kanionu musimy sie zastanowić, która drogę wybrać. wg mapy należny isc pomiędzy 2 górami wzdłuż strumienia. Gór niestety jest 3

Bartek uruchamia GPS i okazuje sie ze to 1 stumień od zachodu jest właściwy, szlak idzie dokładnie wzdłuż strumienia po głazach i kamieniach. Mijamy też namiot parki którą spotkaliśmy dnia wcześniejszego.
Jest trochę śniegu więc trzeba uważać żeby nie władować nogi w pustą dziurę. Po 100 m w górę wychodzimy na wypłaszczenie i żałujemy ze tutaj nie dotarliśmy wczoraj. Im wyżej to coraz więcej śniegu, ale na szczęście jeszcze zamarzniętego, wiec nie zapadamy sie. Na razie delikatnie podchodzimy, jest duzo płynących strumieni, lekko zamarzniętych lub rozlewających sie na całą łąkę. Co ciekawe nawet 200 m przed przełęczą jest gdzie zanocować i są ślady obozowisk!
Od 2500 zaczyna sie podchodzenie po osypujących się kamieniach. Natomiast 100 m od „pierewal” jest juz śnieg na tyle zmrożony ze sie ślizgamy. Ci z kijkami mają prościej. Z rakami byłoby super. Chodzimy bokiem wyrębując male stopnie. Na przełęczy jest buriackie miejsce święte gdzie sadzać po szklanych butelkach cieszą się że weszli i spożywają spore ilości alkoholu (a może boją się zejść i piją na odwagę?
Widok z przełączy super aczkolwiek trzeba uważać gdyż stoimy na nawisie śnieżnym. A właściwie to się na nim położyłam aby widzieć jak wygląda zejście...a zejście jest tak strome ze wygląda jak zjazd i przydałby sie kask. Nawet nie da się podejść aby dokładnie sprawdzić przez ten nawis. Po ocenie sytuacji czasowej i warunkach śniegowych decydujemy sie zawrócić. Nie mamy żadnej liny, a nikogo z ekipy stracić nie chcemy. Jemy obfite śniadanie, w końcu podchodziliśmy 3 godz i sił już było brak.

Przy schodzeniu okazuje sie ze śnieg już rozmarzł i się zapadamy. Czasem po kalano czasem i częściej po pas. Chodzenie przeradza się w pełzanie po śniegu. Mi zaczyna doskwierać kolano :/ kolejna przerwę robimy na wypłaszczeniu trochę się suszymy po mokrym śniegu. Mijamy pierwsza przeprawę skacząc, druga w bród, trzecia jeszcze po zamarzniętym śniegu z wodospadem w tle. O 17.00 docieramy do polany z widocznymi miejscami po obozowiskach. Do kolejnego możliwego kempingu jest 2 godz kolo jeziorek gdzie już spaliśmy. Ucinamy sobie drzemkę dla odzyskania sił i napieramy do góry, a potem przez bagna. Ścigają nas chmury.
Obóz rozbijamy przed 20.00 i obliczamy ze ponad 12 h jesteśmy na nogach, pomimo to siedzimy przy ognisku do ok 24.00 delektując się wieczorem.
7.06.2016. wstajemy o 7.00 i dwie godz. pozniej jestesmy gotowi do drogi, niestety zaczyna padac i w takim smetnym nastroju oddalamy sie od gor. Po 3 godz docieramy do miejsca z 1 cywilizacja- domem. Niestety gospodarz mowi ze samochody nie dzialaja i nas nie podwiezie. Do centrum wioski mamy 7 km, a do odjazdu busa 2 godziny ( 14.30 Nilowa pustyn- Sludzianka). Niby nie daleko ale piaszczysta droga, a potem klepanie asfaltu daje w kość. Przystanek jest obok magazynu wiec sie zaopatrujemy w produkty. Jedziemy 3 h, w Koltunie znow widzimy Bajkał i chwile później jesteśmy w Sludziance (350 rub z plecakiem). W cywilizacji wiadomo, rzucamy sie na czeburaki, pierożki z kartoszka, samse z miasem czy szarme(jak kebab). Awtowokzal na ul. Lenina, idziemy na „żelieznadarożnyj wokzał” rozeznać jak jeżdżą pociągi. Planowaliśmy dojechać do Port Bajkal, ale okazuje sie ze elektriczka jedzie za 2 dni o 14:21. Pociąg do Irkucka mamy za 30 min, ale dojedziemy tam na noc i nie wiadomo co dalej. Po rozważeniach plusów i minusów, decydujemy sie zostać tutaj, odpocząć i poczekać na pociąg z widokową trasa wzdłuż Bajkalu. Z tą myślą idziemy zwiedzać cerkiew która widać z dworca pociągowego (całkiem ładnego swoja droga) i żeby niespodzianek nie było mało przed cerkwią spotykamy polskiego księdza. Sam nas dojrzał na dworcu i pomyślał ze jesteśmy polakami:) podpowiada gdzie będzie nam dobrze zanocować i nawet podwozi bagaże płci pięknej


Noclego jest dość daleko, jedziemy ponad 3 km w strone Piku Czerskiego do muzeum minerałów. Gospodarstwo jest bardzo zadbane, a podwórko przystrojone kamieniami wszelkiej masy głównie różnych typów miki, bo trzeba nam wiedziec nazwa miejscowości Sludianka to nic innego jak mika po rosyjsku. Ustalamy cene noclegu na 350 rub i banie za 150 rub. Wprawdzie jest juz 21.00 ale marzy nam sie ciepełko. W bani myjemy sie pierzemy i relaksujemy do północy, a co!

CDN