Zastanawiam się czasami na co mi te łażenie po górach. Raz wieje, raz pada. Raz wieje, pada a za chwilę wychodzi słońce i grzeje, trzeba zdjemować coś co się właśnie przed chwilą założyło. Wspinam się na kawał skały, pocę się i przeklinam, w góre i w dół, nogi się plączą, w dziub wieje, że nie czuć ryja. Po co to wszystko?. A później wchodzę na forum, trafiam na zdjęcia m.in. by piterito i już wiem po co ta męczarnia.