Jak zwykle, jak co roku zapraszałem na spływ w Biebrzańskim Parku Narodowym.
Jak zwykle nikt się nie zgłosił, co mnie naiwnego zawsze dziwi. Może ta relacja zachęci do spływu Biebrzą, wbrew powszechnej opinii że jest to nudna rzeka.
Połowę pierwszego dnia zajął nam dojazd do Grajewa

skąd sympatyczny leśniczy zabrał nas na miejsce startu. Wprawdzie chciałem przeforsować rozpoczęcie spływu trochę wcześniej, od Jeziora Dręstwo ale niestety okazało się zamarznięte. Wystartowaliśmy więc z miejscowości Kuligów, rzeczką Jegrznią, niewielką, pełną meandrów, oba brzegi porośnięte trzcinami.

Pierwszy odcinek to tylko pięć km, nocleg na pięknej wydmie zwanej Działem Kumkowskiego.
Wieczór spędzamy tradycyjnie, trójka piwoszy popijając piwo, a wszyscy zajadaliśmy się karkówką z rusztu, pieczonymi ziemniaczkami z masełkiem i cebulką.

Drugi dzień spędziliśmy na zwiedzaniu pobliskich łąk i wydm.
Człapaliśmy bezdrożem, zamarzniętym częściowo bagnem, porośniętymi lasem wydmami.
Nie obyło się bez „wpadek”, niestety miejscami zapadaliśmy się powyżej wysokości gumowców. Miłe to odczucie jak wciąga bagienko i lodowata woda wlewa się do butów.


Szczęśliwie wieczorem pijący pocieszają się paskudztwem zwanym piwem plus coś mocniejszego, ja poprzestaję na ziemniaczkach z ogniska.
Wypoczęci startujemy bladym świtem (dziesiąta). Niestety do następnego noclegu trzydzieści pięć km. Zimno, pod wiatr, prawie cały czas bagno - brak możliwości pozbycia się zużytego piwa.
Hardcore, dało się przetrwać, szczególnie że pod koniec odcinka piwosze uzupełnili zapasy.
Miejsce sympatyczne, wszędzie ptaki, przelatujące, żerujące na rozlewiskach a przede wszystkim głośno drące dzioby.

Kolacja niestety skromniutka, pieczony na ognisku kurczak i znowu pieczone ziemniaki.
Czwarty dzień zrobiliśmy sobie lajtowy, sześć km do następnej wyspy.


Zwykłego ptactwa jeszcze więcej. Hałas niesamowity. Późnym wieczorem przyleciała wielka chmara mniejszego ptactwa, niestety zdjęcia spartaczyłem.
Ostatni dzień jak zwykle smutny, czas powrotu. Płynęliśmy płosząc liczne ptactwo, podziwiając biebrzańskie rozlewiska.

Spędziliśmy na wyprawie pięć dni, tylko jedna noc była bardziej zimna, podobno minus trzynaście, ogólnie niewiele powyżej zera. Poza różnorodnym ptactwem widzieliśmy tylko dziki.
Więcej zdjęć, można obejrzeć na galerii
https://picasaweb.google.com/mlodedrwaleoraz mojej
https://picasaweb.google.pl/tadekperek6