Mieszasz tak wiele pojęć i tak wiele czynników, że łapię się za głowę.
Do jednego wora wrzucasz ludzi z talentem, tych bez talentu, trenujących raptem kilka miesięcy, trenujących od lat dziecięcych, tych co zarabiają więcej i tych co zarabiają mniej, tych co stać na trenowanie i tych co nie stać na trenowanie, grubych, chudych, z kontuzjami i bez kontuzji itd. itp...
Definicje sportu rekreacyjnego i wyczynowego są jednoznaczne i ich nie zmienisz. Sport wyczynowy to taki, w którym dąży się do osiągnięcia maksymalnego wyniku. Nie maksymalnego dla kogoś, ale maksymalnego w mieście, w kraju, na kontynencie lub też na świecie. Tu się kończy rekreacja. A rekreacja to pozostałe działania.
W treningu zawsze powinno się naśladować najlepszych i do nich dążyć, a do tego poznać ich błędy, aby móc ich przegonić- stąd moja śmiała teza potwierdzona wieloletnią zawodniczą na poziomie wyczynowym a następnie trenerską praktyką o korzystaniu z zasad sportu wyczynowego w sporcie amatorskim.
A powyżej wymienione czynniki decydują jedynie, albo aż dla niektórych, o czasie, w którym ukończy się bieg.